Teksty, które mnie ostatnio wkurwiają:
- jak ci jest w TEJ Warszawie?
- planujesz wracac do Łodzi?
- rodzice tesknią za Tobą?
- jest jakiś KANDYDAT na horyzoncie?
- co tam z TYM [tu wpisać imię dowolnego kumpla z którym byłam na meczu / piwie / tensie]?
- ale masz zmęczone oczy
- nie za dlugo pracujesz?
- kiedy jedziesz na urlop?
- jak tam egzaminy?
- a na co Ci kombi?
- nie wolałaś jakiegoś kobiecego samochodu?
- skąd miałaś tyle kasy na taki samochód?
Otóż oświadczam i nie będę drugi raz powtarzać: W Warszawie jakto w Warszawie. To tak jakby spytać w godzinach szczytu kogoś z Pabianic "jak Ci w tym Zgierzu?". Przecież do Łodzi sie jedzie 1,5 h więc w każdej chwili moge być tu, czy tam. Nie jestem na żadnym koncu świata. Pojebało was? A jest mi srak. Tak, wolałabym być w Łodzi, zarabiać 30% mniej, kupić mieszkanie 2 razy taniej w sto razy lepszej lokalizacji. I mieć starych znajomych pod nosem i moć z nimi pić wódkę 3 razy w tygodniu. Ale kurwa się nie przeniosę, bo mamy wielki kryzys finansowy, a mi oczekiwania finansowe wzrosły trochę od czasów studiów, a za 4 koła zapierdalać nie zamierzam. Ani opierdalać się przez cały dzień za dwa też nie.
Rodzice tęsknią, bo co mają robić jak jestem jedynaczką, ale co z tego? Taka jest kolej rzeczy i nie należy się nad tym rozczulać. Kandydata nie ma. A z tym czy z tamtym nic. Z jednym piję, z innym sypiam, z jeszcze inny ogrywa mnie we wszelkie możliwe sporty, bo tryb zycia mam jaki mam, a z innym mogę fajnie pogadać. Tak jest mi z tym chujowo, bo fajnie jest mieć z kim dzielić chujnię tego świata na pół, nie musieć się bzykać w gumie, mieć kogoś kto zmieni wycieraczkę w aucie i opierdoli pana co naprawiał domofon. Ale żył sobie nie potne. Profilu na portalu randkowym też nie założę. Oczy mam zmeczone, bo zapierdalam po kilkanaście godzin dziennie, ze zmienną satysfakcją. Na urlop jadę tuż tuż, potem na nastepny i jeszcze następny i tak się zamierzam wyurlopować przez 6 tygodni. Tak stać mnie i tak moja chujowa firma daje takie urlopy. A jak Wam łyso, to aplikacje do mojego korpo syfu są otwarte. Kombi mi na to, że jak będziemy jechać na Hel, to i tak do mnie przyjdziecię robiąc minę kota ze szreka czy wam nie wezmę namiotu. Wezmę i wrzucę tam kajta, eurobizens, klocki lego i co mi się jeszcze zamarzy. A kobiece auto musi być duże i zajebiste, bo z jakiej paki mamy się wozić jakimis małymi gównami co wyglądają jak kupa? A skąd miałam kasę to chuj was to obchodzi. Trza se umieć radzić w życiu. Ja się was nie pytam na chuj se zrobiliście wesle za 100 tys. PLN, albo czy warto mieć to czy tamto. A egzaminy olewam, bo nie zamierzam być audytorem do końca życia. A jak mi się jednak zechce to wtedy je zdam. Teraz wole grać w mafię na facebooku. Może to uwstecznia, ale rozwijać się przez całe życie też nie muszę. Zdanie wielokrotnie złozone zbudować potrafię, rozumiem słowo pisane, czytam czasem książki w orginale, wiem co to partytura, i widzę róznicę między instrumentem smyczkowym i strunowym, więc i tak już w chuj jestem ponad przeciętną w tym kraju. I mam w dupie jak ktoś mnie spotka w multipleksie na komedii romantycznej, albo pod budką z kebabami.
W wolnym tłumaczeniu: a weźcie się odpierdolcie ode mnie wszyscy!