• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Random

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
30 31 01 02 03 04 05
06 07 08 09 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 01 02 03

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Lipiec 2011
  • Czerwiec 2011
  • Kwiecień 2010
  • Lipiec 2009
  • Czerwiec 2009
  • Maj 2009
  • Marzec 2009
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Sierpień 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Marzec 2008
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Maj 2007
  • Marzec 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Czerwiec 2004

Archiwum czerwiec 2011

Thanks God it's Friday! (280)

Zinspirowana przez Mone wzielam sie ze siebie, tzn oplacilam silownie w pracy za rok z gory. A co! Jakoze nie lubie wyrzucac ciezko zarobionych dolarow w bloto, licze ze to mnie zmusi do chodzenia. Na razie bylam 3 razy w ciagu jednego tygodnia. Sukces! Pierwszy na zapoznaniu z panem trenerem, ktory jak sie pozniej okazalo nie ma daru sluchania. Zrobil mi testy, pomierzyl tluszcz, ustawil cele i rozpisal trening. Ciekawe jakim kurwa cudem mam na probie wydolnosciowej wynik “excellent” jak sie kiwnelam palcem przez ok 2 lata, a regularnie nie cwiczylam od lat 5-ciu? Chyba nowozelandzka “populacja” jest malo sprawna. A niby 90% ludzi tutaj uprawia regularnie jakas forme aktywnosci fizycznej. Pewnie wliczaja w to golfa, w ktorego nota bene tez zaczac grac zamierzam. Drugi raz bylam na polaczeniu jogi i pilatesu (poszlam z zamiarem utwierdzenia sie w przekonaniu ze to nie dla mnie i o dziwo nawet mi sie spodobalo). Spodobalo to moze zle slowo. Weszly mi na ambicje te wszyskie ryczace 40-tki, ktore moga, to czego ja nie moge. Poza tym relaksujace to bylo, nie powiem. Trzeci raz bylam zeby zrobic caly trening pod okiem Ronny’ego (moj trener). Nie wiem co on sobie wyobrazal, ale ledwo zrobilismy jedna serie wszystkiego, a ja nie mialam sily podniesc rak do gory, zeby umyc glowe pod prysznicem. Do tego musialam zmniejszac obciazenia jakie dla mnie zaplanowal. Mowilam mu ze mam rece slabe jak przedszkolak, to nie wierzyl. “No are pretty weak for your size, if you know what I mean”. Really? Doluj mnie dalej. Nie wiem jak ja bede robic te 3 serie. Ale co kurwa ja nie dam rady? Na razie odczuwam przyjemnosc z tego ze czuje wszystkie miesnie cwiczone wczoraj. Co oznacza ze jeszcze tam sa. W sladowych ilosciach, ale sa!!!

Jutro wernisaz Helen i Jasmine. Zamierzam wypic morze wina i poudzielac sie towarzysko. Helen zalatwila “party bus’a”. Mam nadzieje, ze beda tam jakies osobniki plci przeciwnej, bo juz mnie meczy to zenskie towarzystwo, ktore mi sie wgapia w cycki i stara zaciagnac do lozka. A im bardziej im pokazuje, ze jestem “straight” tym bardziej sa zainteresowane... Pocalowalam z zyciu dwie kobiety i wiem, ze dziewczynki sa nie dla mnie!!! Nie wiem jak wytrzymam bez M. do wrzesnia, ale jesli juz bym miala go zdradzac, to juz na pewno nie z kobieta... Amen.

17 czerwca 2011   Komentarze (8)

a co! nie moza dwoch notek na raz (278)

Po opublikowaniu poprzedniej notki naszlo mnie zeby odwiedzic starych znajomych i nie-znajomych z blogow. U M!lli nadal pen-drive w kiblu z ostateczna wersja magisterki. Dzizas, kiedy to bylo. Barry dalej jezdzi PKP na trasie Ldz-Wwa i dzieki temu jego zycie jest pelne przygod. Bmp nadal zaskakuje celnoscia wypowiedzi i lekkoscia stylu. Wciaz przekracza kolejne granice wytrzymalosci swojego organizmu i nadal doskwiera mu samotnosc. Czuc to bylo od zawsze - po co taki interesujacy facet by pisal bloga? W sumie to by bylo spoko napic sie z nim wodki. Sang sie ozywil i zabil mnie ta notka (ze stycznia bodajze): "Nie kumam idei spacerów. Jak można iść na spacer? Gdzieś bez celu, żeby tylko pospacerować. Idzie się gdzieś, po coś, w jakimś celu. Ale iść, żeby iść to jakiś przejaw autyzmu. Nawet do parków, lasów, na plażę, nad staw idzie się z jakimś zamiarem. Rozpalić ognisko, wypić browara, pozbyć się zwłok, nazbierać grzybów, albo kurwa poziomek. W pójściu gdzieś musi być cel. Fakt, czasami zaprasza się panienkę na spacer. Problem w tym, że jak panienka zostaje zaproszona na spacer to już tam podświadomie konotuje sobie, że jesteś spłukany. I masz taką samą szansę zobaczyć ją ponownie jak Stevie Wonder zobaczyć ją w ogóle." No i okazalo sie ze jestesmy praktycznie w tym samym wieku. Wszystkich tych ludzi laczy jedno. Albo zwiali z tego zdupialego serwisu, albo pisza z czestotliwoscia raz na ruski rok i przez to ich blogi stracily to cos, co i moj blog stracil sto lat temu. Kontestator (nadal na obczyznie) nazwal to wystrojem miejsca. Zwal jak zwal. Mam wrazenie, ze "to" se ne wrati. Tak jak moja umiejetnosc nazwania rzeczy po imieniu przy jednoczesnym rozbawieniu publicznosci. Poltora roku na obczyznie i nie umiem sie wyslowic w moim "mother tongue". Nie sadzilam ze to kiedys nastanie. Moj niby plynny angielski tez nie pozwala mi do konca wyrazic siebie (mimo, ze sny mam po angielsku, mysle po angielsku i nawet gadam do siebie w korku na zasranej SH1 tez po angielsku). To w jakim jezyku mam mowic? Niby uczylam sie jeszcze innych 4 ale w 3 z nich umiem tylko zamowic piwo (tu sie klania skutecznosc polskiej edukacji panstwowej), a w czwartym umiem we wszystkich mozliczych przypadkach powiedziec, ze roza jest piekna i ze "rozy wode zimna daje" (Ci w tym Rzymie to musieli niezle jarac zeby taki szyk zdania wymyslec). Moze powinnam pomyslec o innych formach ekspresji? Sztuka? W gre wchodza tylko sztuki wizualne bo mojego spiewu, czy gry na fortepianie, to nawet sama sluchac nie moge. Btw skoro juz ta notka to same cyctaty - cos jak magisterka (wow! domknelam krag - jak Wozniak grozniak uczyl na polskim) - juz wiem co/kogo winic za moja nieobecnosc - nieznośna lekkośc bytu, która nie stawia przede mną żadnych wyborów, które kazały by mi się nad sobą zastanowić. Tak! Kocham moje beztroskie zycie na poludniowej polkuli, do tego z dupy strony. 

12 czerwca 2011   Komentarze (6)

no swiat sie przewrocil do gory nogami (277)...

To ja sie nie moge zmobilizowac do kiwniecia palcem, a Mona se chodzi codziennie, powtarzam CODZIENNIE, przed praca (PRZED!!!) na basen. Nie uwierze dopoki nie zobacze. Tymczasem nadal obrastam w tluszcz, jedzac desery (bo musze) i udajac ze mnie nie stac zeby oplacic silownie za rok z gory (co oznacza dolara dziennie). Dzis juz mialam przeblysk, ze moge wszystko tylko musze chciec, ale po poludniu wrocily laski, ja nie pojechalam sie spotkac z Lui (bo twierdzi ze przywlekla jakas goraczke z Fiji i sie boje - chociaz dobrze wiem, ze to zwykla nowozolandzka grypa, bo wszyscy wkolo maja grype, ale ona jest tu dopiero od srody, wiec ma prawo podramatyzowac) i znowu sie zaczelo ;). Ja to jest, ze w tym kraju zawsze ktos ma. Moze moja niemoc, to objawy dziur w mozgu. Niby w nie nie wierze, ale w liceum bylam przekonana ze dwoja Dawida z matury z WOS'u to wlasnie dziury w mozgu. Nie wazne... Teraz naprawde zamierzam sie wziac za siebie i projekt "Maciek widzi mnie we wrzesniu na lotnisku i szczena mu opada tak nisko ze ku zazdrosci chlopakow nie wypuszcza mnie z lozka przez tydzien" zakonczyc spektakularnym sukcesem.

P.S. I jeszcze te kurwa literki na dole, co ich nie umiem przeczytac jak niepelnosprawny jakis. Jak odroznic "I" od "l"???

12 czerwca 2011   Dodaj komentarz

herosi sa wsrod nas (276)

No jak to kurwa szkic?? Po tym jaka bylam z siebie dumna ze udalo mi sie zalogowac i w ogole ogarnac napisanie notki... a Maria wcale nie ulatwiala sprawy... patrze ze "szkic". Nienawidze tych blogow do kwadratu.

[Wlasciwa notka 7.6.2011]

Zalogowanie sie na bloga po ponad roku nieobecnosci to wyczyn iscie heroiczny. Tym bardziej jak sie ma bloga na portalu, ktorego sie szczerze nienawidzi i obslugiwac nie umie (i nigdy nie umialo)... Zatem pozwole sobie uczcic te chwile lampka wina, ktora mam nadzieje pozwoli mi szybko zasnac, co w obecnych okolicznosciach przyrody moze byc trudne, ale o tym w nastepnym odcinku.

P.S.

Nie, nie wrocilam do Polski. Nie, nie mieszkam nadal w Australii. Mieszkam w Nowej Zelandii i aktualnie mam zakwasy od surfingu ;). Co prawda nie dlatego ze spedzilam caly dlugi weekend w wodzie (byly inne priorytety ;) tylko dlatego, ze na moich rekach nie ma ani sladu miesnia. A tak w ogole: Dziekujemy Ci Elzbieto za wolny poniedzialek z okazji Twoich urodzin. Wybacz, ze nawet nie wiem ktore to byly urodziny. God Bless the Queen!

07 czerwca 2011   Komentarze (1)
Random | Blogi