a co! nie moza dwoch notek na raz (278)
Po opublikowaniu poprzedniej notki naszlo mnie zeby odwiedzic starych znajomych i nie-znajomych z blogow. U M!lli nadal pen-drive w kiblu z ostateczna wersja magisterki. Dzizas, kiedy to bylo. Barry dalej jezdzi PKP na trasie Ldz-Wwa i dzieki temu jego zycie jest pelne przygod. Bmp nadal zaskakuje celnoscia wypowiedzi i lekkoscia stylu. Wciaz przekracza kolejne granice wytrzymalosci swojego organizmu i nadal doskwiera mu samotnosc. Czuc to bylo od zawsze - po co taki interesujacy facet by pisal bloga? W sumie to by bylo spoko napic sie z nim wodki. Sang sie ozywil i zabil mnie ta notka (ze stycznia bodajze): "Nie kumam idei spacerów. Jak można iść na spacer? Gdzieś bez celu, żeby tylko pospacerować. Idzie się gdzieś, po coś, w jakimś celu. Ale iść, żeby iść to jakiś przejaw autyzmu. Nawet do parków, lasów, na plażę, nad staw idzie się z jakimś zamiarem. Rozpalić ognisko, wypić browara, pozbyć się zwłok, nazbierać grzybów, albo kurwa poziomek. W pójściu gdzieś musi być cel. Fakt, czasami zaprasza się panienkę na spacer. Problem w tym, że jak panienka zostaje zaproszona na spacer to już tam podświadomie konotuje sobie, że jesteś spłukany. I masz taką samą szansę zobaczyć ją ponownie jak Stevie Wonder zobaczyć ją w ogóle." No i okazalo sie ze jestesmy praktycznie w tym samym wieku. Wszystkich tych ludzi laczy jedno. Albo zwiali z tego zdupialego serwisu, albo pisza z czestotliwoscia raz na ruski rok i przez to ich blogi stracily to cos, co i moj blog stracil sto lat temu. Kontestator (nadal na obczyznie) nazwal to wystrojem miejsca. Zwal jak zwal. Mam wrazenie, ze "to" se ne wrati. Tak jak moja umiejetnosc nazwania rzeczy po imieniu przy jednoczesnym rozbawieniu publicznosci. Poltora roku na obczyznie i nie umiem sie wyslowic w moim "mother tongue". Nie sadzilam ze to kiedys nastanie. Moj niby plynny angielski tez nie pozwala mi do konca wyrazic siebie (mimo, ze sny mam po angielsku, mysle po angielsku i nawet gadam do siebie w korku na zasranej SH1 tez po angielsku). To w jakim jezyku mam mowic? Niby uczylam sie jeszcze innych 4 ale w 3 z nich umiem tylko zamowic piwo (tu sie klania skutecznosc polskiej edukacji panstwowej), a w czwartym umiem we wszystkich mozliczych przypadkach powiedziec, ze roza jest piekna i ze "rozy wode zimna daje" (Ci w tym Rzymie to musieli niezle jarac zeby taki szyk zdania wymyslec). Moze powinnam pomyslec o innych formach ekspresji? Sztuka? W gre wchodza tylko sztuki wizualne bo mojego spiewu, czy gry na fortepianie, to nawet sama sluchac nie moge. Btw skoro juz ta notka to same cyctaty - cos jak magisterka (wow! domknelam krag - jak Wozniak grozniak uczyl na polskim) - juz wiem co/kogo winic za moja nieobecnosc - nieznośna lekkośc bytu, która nie stawia przede mną żadnych wyborów, które kazały by mi się nad sobą zastanowić. Tak! Kocham moje beztroskie zycie na poludniowej polkuli, do tego z dupy strony.