• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Random

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
28 29 30 01 02 03 04
05 06 07 08 09 10 11
12 13 14 15 16 17 18
19 20 21 22 23 24 25
26 27 28 29 30 31 01

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Lipiec 2011
  • Czerwiec 2011
  • Kwiecień 2010
  • Lipiec 2009
  • Czerwiec 2009
  • Maj 2009
  • Marzec 2009
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Sierpień 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Marzec 2008
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Maj 2007
  • Marzec 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Czerwiec 2004

Archiwum maj 2008

a kidult (261)

Najgorsze, co może powiedzieć mężczyzna kobiecie? "Masz płaskie piersi" Najgorsze, co kobieta może powiedzieć mężczyźnie? "Jesteś wiecznym chłopcem". Dojrzałam (w obliczu tego co zaraz napiszę, to mało trafne słowo)... uświadomiłam sobie, że Pan Orzeszek, to raczej Piotruś Pan. Z pozoru nie, bo przecież ma pracę i pnie sie do góry jak burza, niby ustatkowany (czytaj: mieszkanie), ale...  

 

Wmawia sobie satysfakcję z pracy zawodowej. Utrzymuje wiele powierzchownych przyjaźni, które uważa za głębokie. W weekendy spotyka się w męskim gronie, by zagrać w golfa lub pożeglować. Cały rok kompletuje najmodniejszy sprzęt narciarski albo kupuje sportowy samochód do jazdy po mieście. Im jest zamożniejszy, tym droższe i atrakcyjniejsze wynajduje sobie rozrywki.

 

Tak piszą psychologowie i z każde zdanie jest trafne.

 

Do tego Potruś Pan nie zadaje trudnych pytań. Nie jest zdolny do budowania trwałych więzi, bo trudno się z nich uwolnić. Wie, że kiedy dorośnie straci zdolność latania - poruszania się między światem realnym, a krainą marzeń.

 

Więc skoro ja to wszytsko wiem, to dlaczego ja nadal jestem głupią Wendy i zastanawiam się, czy może nie powinnam też sie nauczyc latać...

17 maja 2008   Komentarze (3)

świat na opak (260)

No jasne. Nie ma to jak wypocząć przez cały tydzien, żeby się przetyrać w weekend i znowu nie mieć siły od poniedziałku. No bo co? Ja rzuconej rękawicy nie podejmę? Godzinna rozgrzewka, pierwszy set przegrany 1:6 i nie pozostało mi nic innego jak scratchować, bo jednak widać było, że nie grałam w tenisa 2 lata. Do totalnego zera prędkości przyczynił się wzrost wagi, dlatego przed Atenami, skoro mam zadać szyku (i na boisku być jak Ronaldo, Christiano naturalnie) to konieczna  będzie dieta cud. Najlepiej byłoby kawa i papierosy (taką stosowała kiedyś Mona i niezła z niej laska), ale problem w tym, że nie palę i czarnej kawy nie pijam.

Oprócz tenisa było tour the bar skończone w Heaven (wiem, pogarda, ale jest taki poziom alkoholu, po którym nawet w takich miejsach człowiek przeżywa kolejny wieczór życia), w towarzystwie komendanta policji (nie wiem z jakiej komendy, ale ciacho, że mrau), jakiegoś gościa co mi sięgał do pasa, ale na parkiecie wywijaliśmy tak, że Taniec z gwiazdami, na lodzie i u Piroga to mało. Rano mały zgon, który postanowiłam leczyć na łonie przyrody. I kolejna lekcja zycia. Jeśli nie wiecie jak gdzieś dojechac, to na pewno niech wam nie tłumaczy drogi ktoś bez prawa jazdy i do tego blond, bo się okaże, że "na rozjeżdzie w lewo na Gospodarz" znaczy to samo, co "na pierwszym skrzyzowaniu w Gospodarzu w lewo". Tak czy inaczej dojechałam, jadła pojadłam, wódki popiłam, dojrzałam do tego, że mi sie marzy działka w lesie z całorocznym domkiem.

No to bywajcie. Internetu w domu nadal nie mam, chociaż udało mi się rozwikłać zagadkę stulecia, czyli jak połaczyć się z netem przez komórkę. Więc nadzieja na kolejną notkę nie umarła.

04 maja 2008   Komentarze (2)

nic nie robić, nie mieć zmartwień (259)...

Chłodne piwko w cieniu pić...

Leżeć w trawie, liczyć chmury...

Gołym i wesołym być

Właśnie tak postanowiłam spędzić moją majówkę. Z tym, że nawet zrezygnowałam z picia piwka pod gołym niebem gdzieś pod Żywcem, gdzie kumpel ma domek. Postanowiłam zająć się nierobieniem niczego. Zaczęłam nader aktywnie. Parapetówka była ostrrra. Nie pamiętam nic juz od trzeciego drinka i tym razem to źle. Bardzo źle. Może gdybym rzeczywście kompletnie NIC nie pamiętała, to jakos bym to zniosła, ale niestety mam pewne przebłyski. Pewien facet po dwóch latach zapraszania do kina odważył się mnie pocałować (albo nie odważył sie mi odmówić - nie pamiętam! Tego jakie głupoty mu mówiłam też nie pamietam). Może dlatego z porannych smsów jasno wynikało, że dalej nie idziemy. Trudno nie iść dalej jak się w ogóle nie zaczęło jeszcze nigdzie iść, ale faceci nigdy nie zachowywali się racjonalnie. Tak czy inaczej temat raczej zamknięty i to głównie z mojej głupoty. Życie.

Potem dzień udawania, że w mieszkaniu wcale nie ma poimprezowego sajgonu i przyjechalam do home town. Chłopcy lecieli do UK spotkać się z innym kumplem co na wygnaniu i trzebabyło z tej okazji się napić. Gruby Benek przywiózł pizzę i na wyjście do klubu już weny zabrakło. Rano szybki sposób na wyleczenia kaca, otóz wizyta na komisarjacie, bo Gołemu sie włamali do auta. Historia lubi sie powtarzać. Na ostatniej naszej wspólnej majówce okradli mnie i Bobera.

A od dwóch dni się snuję po domu. Nawet ogródki na Piotrkoweskiej dzielnie bojkotuję. Bo kto ku...a wymyślił, żeby zamykać je o 22:00? Jakoś w Krakowie na Rynku, albo na Nowym Świecie w Wawie tez ludzie mieszkają i nikomu to nie przeszkadza. Ale spoko, jesli to jest sposób na pozbycie się z Łodzi tych których jeszcze stąd nie wyjchali i tych co planowali tu wpaść choć na weekend to plan niezły. Jeśli dodać do tego plakaty promujące łódź (z żenującym "Lecimy na kulturę") to jesteśmy w domu.

Więc majówkę zbojkotowałam. Wszyscy w Irlandii (bo tanie bilety), na kwaterach (bo tak trudno było coś zarezerwować), na grillach (bo jak ciepło). No dobra, grilla też bym zjadła, ale powiedziałam nie. Nie robię nic. I tak mi dobrze. A na pytanie, gdzie jade na majówkę odpowiedam "nigdzie" i większość pyta "samochodem czy samolotem" albo "a gdzie to jest". Ja wiem, ze trudno zrozumieć ze ktoś może byc tak szalony, żeby przesiedzieć tydzien w domu!

02 maja 2008   Komentarze (2)
Random | Blogi