główka pracuje (268)
Prozac nie bedzie potrzebny. Nie wiem, czy to dzieki temu, że dociągnęłam pewien projekt do końca (z tą szefową od teletubisów), czy może trochę kolorów za oknem, kurczak w sosie z trawy cytrynowej i koktajl z mango w nowoodkrytej indyjskiej knajpie, perspektywa spędzenia w środku zimy 6 tygodni na Florydzie, czy może wieczór pełen wina i śmiechu nad grami planszowymi? Tak czy siak, nabrałam na nowo trochę energii i nawet postanowiłam sprawdzić czy moje IQ wynosi ponad 148 i co za tym idzie kwalifikuję się do "górnych" dwóch (czy iluś tam) procent populacji. Znajomi sie zdziwili, bo według nich to dziwne chcieć należeć do organizacji, do której należy Doda. No coż, geniusz przybiera różne oblicza. Rozwiązanie 45 pytan w 20 minut to było wyzwaniem, ale nie dlatego, że to ponad 2 pytania na minutę, ale dlatego, że przyszło mi to pisać w mega oldschoolowej auli jakiegoś instytutu fizyki czy coś na uwecji. Drewniane ławy, dziwne ustrojstwa, klimat rodem z muzeum techniki. Przez większość czasu zastanawiałam się po co do cholery wisi u sufitu taka duża czerwona kulka. SKończyło się tym, że musiałam strzelać na dwa pytania. Nie wiem ile można mieć źle. Wyniki za 6 tygodni.
Znajomi (Ci od wina) chyba uznali, że wpadłam do "zone of pain" bo już drugi raz, gdy się widzimy, zupełnie "przypadkowo" zapraszają również jakiegoś kolegę kawalera. Ty razem był koleś, który w swoim płaszczu wyglądał jak młody Werter. Brakowało mu jeszcze tomika powieści pod pachą i jesiennego liścia na głowie. Okazało się, że jest informatykiem, co do niego pasuje jak prawo do pana Kelerisa. Chyba wpadłam mu w oko, bo jak mnie odwoził do domu, to jakby mógł, to by jechał z 10 na godzinę. Niestety... next please!