poszła zima, chłopa ni ma... (192)
A wcale, że nie, ale o tym wiedza tylko Ci, którzy korzystają rzadkiej z możliwości udania się na ploty w moim towarzystwie. A Ci co zaraz podniosą krzyk w komentach (tak Chandler, to do Ciebie ;) dowiedzą się przy kolejnej sprzyjającej ku temu okazji, bo nie chce zapeszać. I w ten prosty sposób mój być może przyszły pracodawca stał się chwilowo moim wymarzonym pracodwacą, a Warszawa nagle wyładniała (i kup jakoś u nich mniej).
Z tejże przyczyny, oraz z niechybnie zbiżającego się sezonu plażowego postanowiłam zrobic coś dla ciała. No ale najpierw musiałam się pozbyć z domu wszystkiego co niedozwolone, więc cały dzień żywiłam się chipsami i słodyczami. Dobry początek walki z oponką, co? A propos opon, niedługo będzie trzeba na letnie zmieniać, co oznacza, że muszę dokupić parkę na tył. A jak mówili, że samochód to wieczna skarbonka to nie wierzyłam.
Tym optymistycznym akcentem udaję się w ramiona Orfeusza i co by mi sie przyśnił...