i'm goin' nuts (202)
Mówi się, że studia to przedłużenie młodości, gdzie łączy się swobodę dorosłości z pasożytowaniem na rodzicach. Ja chyba ten etap niestety mam już sobą. W kwestii pasożytowania ograniczam się do miejsca do spania i czasem coś zjem. Inne potrzeby, które wymagają wsparcia $$$ od dawna zaspokajam sobie sama. Swobodę to ja może i miałam, ale kiedyś. Im bliżej wyprowadzki, tym częściej słyszę: gdzie? z kim? po co? dlaczego? kiedy wrócę i coraz większe pretensje o to co robię i czego nie robię. Chyba to wszystko jakoś zmierza nie w tym kierunku co powinno.
Sesja nadeszła, a ja zrobiłam sobie znowu wolne od wszystkigo. Na jutrzejsze koło idę tylko po to zeby spytac kiedy poprawka, na zerówke nie wiem czy mam po co wchodzic, a do prawa w środę nie podchodzę. Wpis mam nadal tylko jeden i cała sesja zimowa jeszcze przede mną. To chyba najwyższy czas wziąć się w garść. Tylko jak?
LF pseudonim operacyjny "orzeszek" jest raczej "trudnym orzechem do zgryzienia". Bo ani w prawo ani w lewo. Do października daleko, a ja zaczynam sie zachowywać jak rozchisteryzowana nastolatka, w czym dumnie wtóruje mi Gośka.
A Rodzice pod moja nieobecnośc zjedli całe moje pistacje. I kto tu na kim pasożytuje, hę?