welcome to imax theatre (216)
Ponieważ aż się roi od komentarzy pod ostatnia notką to popełnię tu... chciałam napisać, że recenzję, ale to zbyt szumne słowo. Ogólnie popełnię wpis.
"Alien Adventure" jakże trafnie przetłumaczone na polski "Obcy. Kosmiczna Inwazja". 40 minut nudności. Nie że nudne, bo nie ma czym zdudzić, bo film nie posiada fabuły. No dobra posiada, ale da się ją strescić w dwóch zdaniach. Nudności są od tych wszystkich kolejek prawie jak górskich i innych przejażdżek wagonikami. A szkoda, że mi było niedobrze (i że przyjechałam samochodem) bo na koniec był zakrapiany poczęstunek. A i towarzysko nie zdąrzyłam się poudzielać, bo krwotoku z nosa dostałam. Z upału raczej, bo po całym lecie w Dorney Parku nie sądzę, żeby mój organizm aż tak poważnie zareagował na kolejki górskie.
Ponoć w imaxowym kinie nie o fabułę chodzi i nie bardzo kumam dlaczego. Kolesie od efektów niech robią swoje, ale scenarzysta niech też wykona minimum wysiłku. Polecam na wyjście z młodszym bratem, bo dziewczynki może nie zachwycić zielona plama żygów na wyciągnięcie reki. Na wyciągnięcie ręki było też parę innych fajniejszych rzeczy, ale że to był pokaz na zaproszeniami, to nie było prawie dzieci i jakoś każdy hamował odruchy łapania rybek za ogon. A szkoda, bo fajna zabawa mogłaby być.
Ogólnie skoro to film sprzed lat siedmiu to należy mieć nadzieję, że bardziej współczesne propozycje zachwycą grafiką i animacjami, bo ten jakoś nie bardzo.