godzina "W" (223)
No może nie godzina, ale dzień "W" zbliża się wielkimi krokami (nawet już miałam jeden koszmar na ten temat), więc w mojej głowie zrodził się plan. Pora wziąć się w garść. Najpierw coś dla ciała. Muszę pobiegać, popływać, porzucać, popodnosić, poganiać za jakąś piłką, bo moje ciało aż się domaga ruchu i fizycznego zmęczenia. I sauna. Jak ja dawno nie byłam w saunie! Niech tylko okres minie... Warto by jednak też pozgłębiać tajniki mojego zawodu, bo nie po to tyle drzew zgineło, żeby moja księga mądrości pozostała nieskalana. Na razie ją ze sobą wszedzie wożę. Zatem tak jak cała Polska, Ania zaczyna czytać 20 minut dziennie. Codziennie. (ale dopiero od jutra) Uczelnia. Dam radę coś jeszcze wyklarować przed wyjazdem? Ano możnaby spróbować.
No i znajomym zamierzam ponaprzykrzać się na tyle pozytywnie, żeby nie dali mi zdążyć za nimi zatęsknić i tłumnie mnie odwiedzali, albo chociaż zatruwali zycie esemesami z nagabywaniem do weekendwoych powrotów.
Zatem mam plan. Nudny i na pierwszy rzut oka mało wykonalny (może z wyjatkiem części dla znajomych) ale to zawsze jakiś plan.
Keep your fingers crossed i do boju!