a w środku to jest g.... po kotku (228)
Oczywiście nie odniosłam pełnego sukcesu, bo po co? Za łatwo by było, a ja kocham wyzwania, jak mi wiatr w oczy wieje i ogólnie mam pod górke. Więc jestem na takim etapie, że w najgorszym przypadku nadal bronię się w 2008 i płacę juz nie 1200 ale 800 złotych. Ale nadal jest kilka opcji pośrednich, np. warunek na który mam coraz większe szanse bo mam już tylko 3 braki (z dwóch przedmiotów), o ile jeszcze funkconuje cos takiego na mojej uczelni. Ale do pełni szczęścia, czyli dostania sie na piąty potrzebuję... 1) spotkac pana magistra, żeby mi podpisał podanie o przedłużkę 2) dziekan musi dac przedlużkę 3) musze dostać w pracy urlop 4) magister musi mnie zechciec spytać przed egzaminem 5) musze zdac ezmianin 6) i drugi musze tez zdać 7) pani magister musi przepisac mi do indeksu to co zdalam u pana magistra 8) oddajac indeks musi sie okazac ze jeszcze nie jestem skreslona. Niby wszystko ładnie pieknie i prosto wygląda, ale po pierwsze wszystkie te rzeczy musza się stać nie dość, że w odpowiedniej kolejności, to jeszcze na przestrzeni czterech dni, to do tego w wiekszości bez mojego udziału. Najbardziej sie bpje tego zeby wszyscy się pojawili w odpowiednim miejscu i o odpowiedniej porze, bo o czym mogłam sie przekonac wczoraj, umowineie sie osobiscie na dany dzien i godzinę absolutnie niczego nie gwarantuje.
Ale co ja tu truć bedę. Dziś dlugo oczekiwane spotkanie przy browarze z Monique i M!lla. Szkoda tylko, że jegomość Hubert wywala ludzi z lokalu na zbity pysk o 22:00, nawet jak swego czasu Ci ludzie stanowili jedyne wpływy do kasy. Nie ma to jak poczuc się mile widzianym klientem. Życie.
Acha. Zachecam użytkowników blogów, które odwiedzam do zamontowania blokad antyalkoholowych, bo wczoraj mialam po pijaku tour the blog i jak dzisiaj poczytalam swoje komentarze to... hmmm powinno mi byc wstyd ;).