majtki na kartki (254)
Alkoholizowałam się wczoraj nieco. Nie wiem jak to sie dzieje, że na każdej imprezie musi być taki ktoś. Nikt inny go nie znał, ponoć dawny znajomy jubilatki. Chyba z poprzedniego wcielenia jeszcze, bo w tym przybrał postać tak odczapiastą, że aż nie wiem co o nim napisać, oprócz tego, że nieprzeciętnie śmierdział. Jak zwykle największe powodzenie miała Malwina (u odszczepieńca też), tyle że Malwina akurat jest lesbijką. Zielona koszulka Karoliny "Anything boys can do, GIRLS can do BETTER" robiła furorę. Ale i tak uważam, że nic nie przebije koszulki, którą dałam kiedyś Borysowi: "Please tell your boobs to stop staring at my eyes."
Jak zwykle przyjachałam do Łodzi z torbą spakowaną metodą random / haphazard. Niestety tym razem taka metoda wyboru rzeczy z szafy nie dała satysfakcjonującego rezultatu - ciężko było znależć coś co by pasowało do całej reszty i jeszcze, by się dało na imprezę włożyć. No ale od czego mamy przybytek handlu i rozpusty, udałam się do manufy celem zakupienia wydekoltowanej bluzki. To dopiero było wyzwanie. W sklapach gerenelanie same swetry, a to co swetrem nie jest jest z jakże w tym sezonie modnej bawełny gatunku zero, w gramaturze porównywalnej do papieru i długość ma do połowy bioder. Bleee. Do tego uzupełniałam zapas bielizny i jak juz miałam wszystko co chciałam, to zachciało mi sie kupić jedną parę majtek. Takich po prostu majtek. Nie stringów, nie shortów, nie hipsters, po prostu majtek. Kolejne wyzwanie. Zwykłe czarne majtki są obecnie limitowanym towarem luksusowym. Dobrze, że upolowałam jedna parę. Kiedyś sprzedam jako eksponat do muzeum.