game over (262)
Po dwóch latach zabawy w kotka i myszke, i wypiciu dwóch piw, Orzeszek a.k.a Peter Pan, zdobył się na odwagę i wyłożył karty na stół. Cudownie. Lepiej późno niź później. Game over. Happy endu w sceniariuszu nie przewidzieli. Ale "Spotkajmy sie w CA" nadal potrafi mu przejść przez gardło. Faceci są z Marsa.
Wracając na ziemię, zapowiada się kilka ładnych tygodni luzu. W ciągu najblizszych 16 tygodni przez 4 będę na urlopie, prawie 6 będą mnie szkolić, tydzien ja będę szkolić, 3 tygodnie spędzę w delegacji (w Łodzi, hehe), a 3 to jeszcze niewiadoma. Korporacje mają swoje plusy. Minusy też, bo przedostatni tydzien poza biurem okupiłam potem paroma nockami do 23 przed kompem. Podobno coś za coś. Teraz grunt to tak rozplanowac czas, żeby dało rade wieczorem meczyki ogladać. Martwi mnie tylko to, że brak telewizora oznacza ogladanie w pubie, pub - znajomych, znajomi - piwo, piwo - jedzienie, jedzenie - jeszcze więcej piwa. No i ta "delegacja" do Łodzi... A już wszyscy mówili że schudłam. Nieuniknione jest, że znowu będzie mnie więcej do kochania ;).