• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Random

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
26 27 28 29 30 01 02
03 04 05 06 07 08 09
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 01 02 03 04 05 06

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Archiwum

  • Lipiec 2011
  • Czerwiec 2011
  • Kwiecień 2010
  • Lipiec 2009
  • Czerwiec 2009
  • Maj 2009
  • Marzec 2009
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Sierpień 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Marzec 2008
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Maj 2007
  • Marzec 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Czerwiec 2004

Archiwum 27 lipca 2006

imieniowo (219)

Wróciłam z Tamy, która się okazała Tamą pod Augustowem, a nie tam gdzie myślałam ;). Masa życzeń. Nie spodziewałam się, że tyle osób będzie pamiętać. Życzeń nie złożył mi jedynie KretynOblech vel MB, co było dziwne, bo zrobiła to na jego oczach cała reszta. Ale to dobrze, bo takie rzeczy potegują moją niechęć w stosunku do niego, szczególnie, że teraz wygląda na kilka lat więcej niż ma (a nie na kilka mniej jak ma "moich czasów"), brzuch ma jak Święty Mikołaj (a kalorofer na który leciałam pozostał tylko wspomnieniem), procę z powyciaganych na wszystkie strony, sfilcowanych hipermartetowej jakości stringów i na maxa nieapetyczne krosty po goleniu klaty, brzucha i tej całej reszty, którą pod dyktando Rudej goli. A pomysleć, że to kiedyś był całkiem niezły facet...

Po powrocie w domu paczka z firmy. Prezent mi wysłali na imieniny, czy co? Taaaaak. Ponad tysiąc stron in inglisz of kors do wkucia miedzyanrodowych chuje muje co się staną prozą mojego życia już od dziś właściwie. Corporation... I'm lovin'it!

Ale wracając do tego, jak to było miło. No to były miłe 2 dni i jedna noc;). Kursanci trzydziestu czterech opalonych, wysportowanych, młodych facetów i jedna spoko babka. Nasz team to czterech facetów i ja, więc nie muszę mówić kto cieszył się największą sympatią, hehe.

Do tego słońce, woda, zielono, latające bociany, wygodne autko z klimatyzacją, masa ciepłych słów, wspomnienie miłych spotkań sprzed wyjazdu i człowiek wie, że zaczęło się jakoś tak pozytywnie dziać.

27 lipca 2006   Komentarze (4)
Random | Blogi