nie dosc ze wiatr w oczy to jeszcze pod gorke...
Sie k…a dzieje.
Dlaczego to musze byc zawsze ja? Wymienilam przednie opony na nowe. Fleki w butach do pracy tez wymienilam. Tego samego dnia wlamali mi sie do auta. Buty ukradli. Ja wiem ze Tata zawsze powtarzal zeby nie zostawiac nic na siedzeniach, ale k…a buty? Myslalam, ze tylko te buty, do czasu kiedy nie usiadlam za kierownica i nie zaczelam wkladac kluczyka do stacyjki - cale auto ukrasc chcieli, ale widac byli zbyt tepi, bo tylko skutecznie wszystko uszkodzili. Stacyjka do wymiamy. Szyba do wymiany. Zajebscie, jakbym to innych problemow nie miala. Do tego zajebali mi czapke (moja ulubiona, dwustronna), paczke ciastek (TimTamow – naturalnie tez moje ulubione), napoj energetyczny (tylko jeden, a mialam w aucie cztery) i rozowe Uggs’y ($5 w promocji – bezcenne). Do tego baba z agencji po raz kolejny przelozyla rozmowe kwalifikacyjna. Tak!!! Rozmowe kwalifikacyjna zeby dom wynajac. Juz nie wystarczy miec odpowiednie zarobki, wize I czysta historie kredytowa. Paranoja - taki rynek teraz mamy w Auckland. Wiec w chuj wydatkow, do tego sprawa z domem nadal pod znakiem zapytania, brak auta zeby szukac innego domu. Facet z holowania smierdzial jakby sie nie myl od tygodnia, a musialam z nim przejechac 50 km. No i przez to ze stacyjka byla rozwalona, nie mogl krecic kierownica, wiec wciagal auto na lawete po krawedzi, a mi sie noz w kieszeni otwieral jak widzialam, co sie dzieje z moimi nowymi oponami. W takich chwilach najbardziej tesknie za M. Niech on juz wreszcie wraca z tych Norek. Aaaaaa
Cale szczescie zalatwilam w tydzien wszystko, co nie bylo latwe, bo w AKL bez auta nic zalatwic sie nie da – transport publiczny (blednie zwany w Polsce komunikacja publiczna – tak psorze Wozniak, cos jeszcze pamietam) to pomylka. Zawsze transport publiczny kojarzyl mi sie z czyms zatloczonym, ale tanim, co dojezdza wszedzie i czesto. Tu wszystko jest za odwrot – w sumie jestem do gory nogami wiec trudno sie dziwic. Jedyny plus ze tloku nie ma. Wstawanie o 5:30, zeby dojechac do pracy nie jest najbardziej optymalne, ale dalam rade I w tydzien ogarnelam ten caly balagan. Auto mam – co prawda z dwoma kluczykami, ale mam. Chata tez jest w koncu moja. Znowu tzreba sie pakowac, ale twarda bede jak orzeszek I dotrwam do momentu kiedy zaside na kanapie (jak juz ja kupie) z kieliszkiem wina I naprawde bede mogla powiedziec “Nic nie musze”.
Ehhh zachcialo sie czlowiekowi podrozowania…