• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Random

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
30 31 01 02 03 04 05
06 07 08 09 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31 01 02

Strony

  • Strona główna
  • Księga gości

Linki

  • Bez kategorii
    • banshee
    • bmp
    • donmario
    • innam
    • kontestator
    • ksiaze
    • ote
    • sang
  • Znamy się nie tylko z widzenia
    • barry
    • loczkarka
    • milla

Archiwum

  • Lipiec 2011
  • Czerwiec 2011
  • Kwiecień 2010
  • Lipiec 2009
  • Czerwiec 2009
  • Maj 2009
  • Marzec 2009
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Sierpień 2008
  • Czerwiec 2008
  • Maj 2008
  • Marzec 2008
  • Listopad 2007
  • Październik 2007
  • Wrzesień 2007
  • Sierpień 2007
  • Maj 2007
  • Marzec 2007
  • Styczeń 2007
  • Grudzień 2006
  • Listopad 2006
  • Październik 2006
  • Wrzesień 2006
  • Sierpień 2006
  • Lipiec 2006
  • Czerwiec 2006
  • Maj 2006
  • Kwiecień 2006
  • Marzec 2006
  • Luty 2006
  • Styczeń 2006
  • Czerwiec 2004

Najnowsze wpisy, strona 4

< 1 2 3 4 5 6 7 ... 10 11 >

kawalerów dwóch (241)

Od czasu jak przyjechalam do Lodzi mieszkam tylko z tata, bo mama udala sie na wywczas do cieplych krajow i wraca dopiero w sobote, co oznacza koniec wolnosci dla mnie i Taty. Bo jak na razie zyjemy jak dwoch kawalerow, czyli jedzenie kolacji o 4:00 rano nikogo nie szokuje. Jedzenie sniadania o 16:00 tez nie. W lodowce zawsze jest piwo i jakas kielbasa. Reszta jedzenia przychodzi sama po zadzwonieniu pod odpowiendi numer albo taka przywozi z miasta. Talerzyka po kanapce nie trzeba zmywac, wystarczy strzepnac okruszki i mozna uzyc drugi raz. Nie trzeba scielic lozka. Raj.

A praca sie pisze. Tempo adekwatne do trybu zycia, jaki prowadzimy z Tata. Nie wiedzialam, ze tata tez jest bezelem ;) niegorszym niz ja.

Acha, spadlo z lazience lusterko. Nie potluklo sie, ale Tata zgodnie z zasada: "przewrocilo sie niech lezy" pozostawil je samemu sobie. Tu akurat przesadzil. Lubie sie sobie przyjrzec jak myje zeby!

08 sierpnia 2007   Dodaj komentarz

a miało być tak pieknie... (240)

Notka tak naprawde z wczoraj, bo sie oczywiscie to blogowe g zawiesilo, ale na szczece mam nawyk pisania w notatniku. Btw, to jeden z bardziej udanych wyrobow Microsoftu.

Już bylo tak pieknie. Siadalam, pisalam, nawet czasem udalo mi sie zapelnic 20 stron jedego dnia. A standardowo po kilka. Ale oczywiscie sprytny plan napisania tej chujozy w tydzien w leb wzieli, bo musialam wrocic do mojego naturalnego poziomu zaangazowania w studia, czyli jesli juz cokolwiek pisalam, to ograniczalam sie do 2 zdan dziennie. Mialo byc tak pieknie, a wyszlo jak zawsze. 

Jeszcze musze z Gośką do Wawy pojechać, bo oczywiście asertywność w obliczu jakiejkolwiek możwliosci, żeby nie pisać spada mi do zera. Perspektywa 2 godzin w aucie w jedna strone, kiedy to nie ja prowadze przeraza nie, ale słowo się rzekło.

Może łatwiej by mi było gdyby ktoś wytłumaczył mi celowość pisania mgr. Co to pokazuje? Umiejętność cytowania i robienia przypisów? No tym to się akurat umiałam wykazać od 4 klasy podstawówki wraz z pierwszym referatem na historie czy inna geografię. Na politechnice, to chociaż muszą dac coś od siebie. Coś zaprojektować, coś musi im zadziałać. A my? Trzy rozdziały parafrazowania tego, co już ktoś inny napisał, troche cytatów. Potem jeszcze rozdział jak to sie dumnie nazywa badawczy. No pieknie napisałam sobie model. Zebrałam dane. Policzyłam to i owo. I co? I tak liczyłam tak, żeby wyszło, tak jak miało wyjść. Na co to komu? Drzewa w Amazonii giną.

Tylko proszę bez komentarzy w stylu: "dasz radę", "trzymam kciuki". No wiadomo, że dam, bo ku.wa nie po to studiowałam, żeby teraz nie skończyć, ale centralnie mnie to wpienia. I notki o takim właśnie charakterze pojawiać się będą aż zaświadczenia o obronie do łapy nie dostanę. Potem pewnie będzie kilka odcinków o walce z załatwieniem obiegówki i o tym, że za dyplom po polsku mam zapłacić 50 złotych, za dyplom po angielsku drugie tyle. Chore, ale koniuec juz blisko!

06 sierpnia 2007   Komentarze (2)

wolalbym o 17... (239)

- Czesc, jestes w Lodzi? Moze piwko?

- Chetnie. Kiedy?

- Jakos wieczorem

- Wolalbym raczej kolo 17, bo sie ostatnio nie wysypiam.

Jak ustalilismy, tak zrobilismy, tyle ze poszlismy spac o 4. Tak fatalnie sie jeszze nigdy nie czulam. Zgon mielismy do 16:00. Dobrze, ze nie trzeba bylo z lozka wychodzic. Znaczy kto nie musial, ten nie musial. Ja nie musialam bo urlop, ale niektorzy nie poszli do pracy. I tak bylo pieknie.

Prace pisze dalej i chyba na tym sie skonczy moj urlop, ale trudno. Chce miec to z glowy. Moze cos wykombinuje w lisptoadzie. Jakies cieple kraje... Zamieszka u mnie Goska. Na 3 miechy. Wypas na maxa. Przez 2 tygodnie czeka nas spanie w jednym lozku, bo jeszcze moj polsko-amerykanski wspollokator bedzie, ale mysle ze jakos to zniese. A potem juz tylko raj. Czysty kibel, zadnych wlosow w wannie, zadnych smierdzacych ziolek, czy zasyfionego zlewu. Mogaby byc moim mezem. Szkoda ze male cycate brunetki mnie nie kreca... 

04 sierpnia 2007   Dodaj komentarz

wind of change (238)

Kope lat co$1 Bierze człowiek urlop... przepraszam, walczy jak lew o urlop, żeby przyjechac do Lodzi i skonczyc pisac mgr i co? BUL'e mu zamykaja na miesiac a promotora wcielo i ma wrocic w polowie wrzesnia. Do tego jeszcze jakies zmiany na blogach, ze moj oldskulowy komputer nie nadaza. Tak czy siak skoncze te prace z ksiazkami, czy bez. Z promotorem czy bez. Przeciez i tak przeczytaja tylko wstep i zakonczenie i obejrza obrazki. A tych to akurat bede miec duzo ;).

Dobra, ide do biblioteki wydzialowej. A juz kiedys mowilam ze moja noga wiecej tam nie postanie. Tym razem nie moge sie poklocic z paniami, bo zdecydowanie to ja mam interes :-///.

Plan na wieczor, wielka pizza i morze piwa. W koncu mam urlop nie?

01 sierpnia 2007   Komentarze (2)
mgr  

kwiecień w pigułce (237)

Byłam w długi weekend w moim rodzinnym domu, więc odwiedziłam różne blogi, w tym własnego (z rozpędu) i uświadomiłam sobie, że nie napisałam żadnej notki w kwietniu. Czy się coś wydarzyło znaczącego?

Skończyłam studia, znaczy się prawie jak bym miała absolutorium, bo już tylko obrona mi została. Ostatnie zaliczenie było bardzo przyjemne, szczególnie, że nawet nie wiedziałam dokładnie jak się przedmiot nazywa, frekwencję miałam zerową, ale materiały wysłali mi koledzy, ściągi wydrukowane i wycięte też tuż przed wejsciem do sali dali. Full serwis. Troche dziwnie się czuliśmy sciągając na dziesiątym semestrze, bo materiału było raptem 10 stron A4, ale jako lud pracujący daliśmy sobie rozgrzeszenie.

Pracy magisterskiej nic mi nie przybyło, ale nadal trzymam sie wersji, że nie ma co sie rozdrabniać tylko trzeba któregoś dnia usiąść i napisać. Termin wrześniowy jednak uważam za bardziej realny.

Zaczęłam chodzić na treningi firmowej drużyny piłki nożnej. Damskiej!

W długi weekend był plan, żeby w pierwszej połowie jeździć na rowerach po Jurze, a w drugiej połowie siedzieć w Pradze. No ale do Moniki przyjechał Lee (Koreańczyk wychowany w Hiszpanii, studiujący w Belgii, żeby było weselej) i trzeba było zrobić tour the stolica. Monika była odpowiedzialna za część merytoryczną (pomniki, muzea, historia), a ja za chill-out, jedzenie i życie nocne. Słuszna koncepcja.

Potem Katowice. Najpierw impreza, potem sielanka. Cóż za zaskoczenie. Zrodził sie plan co zrobic z resztą życia. Pożyjemy, zobaczymy (czytaj: będzie dyplom, będzie można myśleć)

Jura została zrobiona w ekspresowym tempie i nie na rowerach, a przy okazji zwiedziłam chyba wszystkie częstochowskie macdonaldy. Umówiłysmy sie z Kaśką prawie precyzyjnie ;).

Potem już były wycieczki liczne, na dzialki wszelakie, gdzie najadłam sie mięsa i czosnku po wsze czasy. Śmierdzę do dziś. Ponawydurniałam sie nieco i uczę się na błędach. Własnych.

Wiedziałam się z moim apsztyfikantem z Sylwestra, czyli z "tradycyjnym ze wschodu". Niezwykle sympatyczny człowiek. Ciągu dalszego nie przewiduję.

Był rower z LF, a raczej przejażdżka i to słowo też jest na wyrost. No cóż, przynajmniej się nie spociłam ;). Ciąg dalszy mile widziany.

Nie wiem, czy o czymś nie zapomniałam, ale i tak nie notuję ostatnio zbyt wysokiej frekwencji, więc wnioskuje, że nikt ze starych bywalców juz tu nie zagląda. Jedynie ludzie, którzy chcą się dowiedzieć, czegoś na temat:
- "wiadukt przy drodze z wadowic do suchej beskidzkiej"
- "tomasz olbratowski" - WtF?
- "praca napiszę" - no napiszę napiszę, kwestia czasu
- "czarne stolce" - WtF^2
- "papierowe samolociki"
- "klimatyzacja nudności" - nie widze związku
- "ankieta trendsetter"
- "bolce w gniazdkach".
Nie wiedziałam, że mój skromny blog to taka skarbnica mądrości wszelakich.

A teraz w drogę. Już się nie moge doczekać tego korka na Puławskiej.

06 maja 2007   Komentarze (4)

nie ma to jak zostac zmotywowanym do napisania...

O żesz w mordę jeża. Zostałam wytypowana i nie skumałam o co chodzi w pierwszej chwili, ale google prawdę Ci powie...

1. Widziałam na własne oczy jak M&Msom robi się biały nadruk.
2. W podstawówce byłam prawie najgrosza w klasie w gumę.
3. Mam słabość do niskich blondynów (chociaż oficjalnie na ulicy odwracam się za wysokimi brunetami).
4. Dla jaj wzięłam żydowski ślub w Stanach i było sporo świadków, więc jakby to zgłosić to mogłbym mieć podwójne obywatelstwo.
5. Boję się ciemności.

Typuję:
- chandler
- ksiaze
- barry
- abs
- bmp

Co najmniej dwie osoby z mojej listy zostały już wytypowane, ale nie odpowiedziały więc ponawiam typowanie.

10 marca 2007   Komentarze (3)

I wish you HNY... nooooot! (235)

Nowy Rok. Wielkie mi halo. Nie wiem co sobie ludzie ubzdurali, że trzeba akurat tę datę tak świętować. Dobrze, że mam znajomych, którzy zgodnie stwierdzili, że domówka w jeansach, to jedyna słuszna opcja. I było jak zawsze. Spanie w kopulodromie, na mininalnej przestrzeni, mimo, że drugi pokój był cały wolny. Tradycyjnie spodobałam się jakiemuś totalnemu niewypałowi (chyba cały rok upłynął pod znakiem przyciągania nie tych facetów co potrzeba. Czy ja jestem jakaś atrakcyjna inaczej?). No i oczywiscie mam siniaka nie wiem skąd. na dodatek kostkę udalo mi się skręcić STOJĄC! A chłopaki rano podali taki pyszny barszczyk. Boscy są.

Po pijaku człowiek mówi prawdę. I słusznie bo dzieki temu można wywołać uśmiech na twarzy przyjaciela. Piękna noc!

Podsumowań nie będzie, bo o wszystkich ważniejszych zmianach w moim życiu pisałam mniej lub bardziej na bieżąco. Nie robię też postanowień w stylu: zacznę się odchudzać, zapiszę się na kurs językowy i będę pisać pracę magisterską, bo to już totalna bzdura. Po prostu pójdę jutro do pracy i będę czekać na następny weekend.

01 stycznia 2007   Dodaj komentarz

product mix... (234)

...czyli akapity nie łączą się w logiczną całość

Po raz pierwszy w życiu przyjechałam do domu na Święta. Do tej pory Święta po prostu były w domu, a teraz trzeba było przyjechać. Dziwne uczucie. Dzięki temu nie czułam tego całego ześwirowania z tym związanego. W pracy wszystkie Wigilie, XMAS party i inne opłatkowe wieczorki na lajcie. Życzenia ogólne, na spotkaie opłatkowe opłatek nie dojechał, bo korki. Korki czasem maja swoje plusy. Prezenty różne. Niekóre udało się sforwardować, czyli dać komuś innemu, że to niby ode mnie. Zaoszczędziłam.

Z braku jakiejkolwiek aktywności ruchowej, następił u mnie zanik mięśni. Do tego stopnia, że po drugim wyjściu na łyżwy, nie miałam następnego dnia siły wciskać pedałów. A właśnie... nie wiem czy jest takie prawo Murphy'ego, ale prawdą jest, że na trzypasmówce dwa pozostałe pasy jadą zawsze szybciej niż Twój, niezależnie od tego, po którym pasie się jedzie.

Zrobiłam pierwsze podjeście do mgr. To wcale nie będzie takie łatwe jak myslałam, ale... trudne też nie.

Odkryłam powód kaca. Bo to było tak. Do pewnego czasu człowiek nigdy nie miał kaca. Bez względu na to co pił i w jakich ilościach i z czym połączone. Potem czlowiekowi przestał służyć alkohol z papierosami, a potem to już nawet z biernym paleniem mu nie służył. Potem nedeszły takie straszne czasy, że nawet po 2-3 piwach rano człowiek nie czuł sie jak młody bóg, ani po pół butelki (dobrego zaznaczę, bo to juz czasy mocno współczesne) wina też nie. Powodem wszystkiego był Chińczyk. Mega porcja jedzona o 5 nad ranem. Od czasu jak zaprzestałam tej tradycji, kaca nie ma. I nawet alkohol nie zatrzymuje sie w ograniźmie tak długo, że jest szansa, że dzis w samochód wsiądę.

Wczorajsza impreza boska jak zawsze. Siedze koło 11 na kanapie i Mama pyta czy gdzies wychodzę. W tym momencie przychodzi sms no i naturalnie że wychodzą. Piekne było jak przed jedym lustrem ona zmywała makijaż, a ja go robiłam, hehe. Chłopaki sie stytrali jak dzikie rosomaki (i wygladali jak spocone wiewiórki). Nie wiem jak S. wrócił do domu. MK rozładował komórke i sie mratwiłm przez 2 godziny, ale potem nieomieszkał zadzwonic o 5 nad ranem sie wyspowiadać. Kocham go! W klubie spotkałam kumpla z pracy. Przełożonego właściwie. Wielki Brat jest wszędzie. No i jegomościa pewnego poznałam. Absolutnie sie nie podniecam, bo musi być jakis haczyk. Zawsze się okazuje że jest jakiś haczyk. Już różne haczyki mnie spotkały... maturzysta, narzeczony pewnej Kasi, gość co chyba był zawsze chory jak w podstawówce grali w butelkę, albo zawsze mu wypadało na chłopca, bo całuje tak fatalnie, że brrrr. Co tam mnie jeszcze spotkało... Pierwszorocznych kilku (w sensie, jak ja już prawie kwiaty na obrone mam w kwiaciarni zamawiać), no i całę masa kretynów. Po alkoholu człowiek ma duze problemy z oszacowaniem ilorazu współrozmówcy. Albo tacy co nie dzwnili, a ja wtedy myslałam, ze nie jestem ta dzeiwczyną z reklamy Coca-Coli i tez nie podniosłam słuchawki. Dlatego też zakończę mottem mojej czternastoletniej (jak ona by powiedziała, prawie pietnastoletniej) kumpeli: "jak na lajcie to na lajcie bo wszystko jest pro".

No bo jest!

29 grudnia 2006   Komentarze (1)

happy end (233)

A zatem dziś zakończyło się moje toy story z happy endem. Zdałam co było do zdania. Nie wkroczę co prawda triumfalnym krokiem do dziekanatu, bo wpisów dwóch nadal nie mam, ale to już naprawdę kwestia tylko wzięcia i myślę, że znajomi sprostają zadaniu. Oznacza to, że jestem na piątym roku i pora zacząć pisać pracę :-/. A propos pracy, ankietę trzeba dla M!lli wypełnić ANKIETA. Ja mam Wasze IP (a jej ankieta pewnie też gromadzi), więc będzie można ustalić kto nie wypełnił i spotka Was kara, hehe.

Po weekendzie wracam do pracy z radością (ciekawe na jak długo?).

24 listopada 2006   Komentarze (3)

who's de masta'? (232)

Jedni okazami zdrowia sie dzis okazali (moja imienniczka zresztą), inny przykladami wszechstronnej wiedzy i logicznego myślenia. Bo znajomością zadagnień, o które pytano mnie wykazać się nie mogłam. O Okarze Lange wiedziałam tyle, że był Polakiem (co chyba mnie uratowało) i że miał na maxa wkład w cybernetykę i ekonometrię, ale co on tam z tymi socjalistami ponawymyślał to juz słabiej. Grunt, że pani profesor zgodziła się w ze mna w ksestii że trójeczka sie należy, a za myslenie to nawet trzy plus. Pan zgred też po przydługiej nieco męce dał mi spokój. Jeszcze jutro tylko malutka walka, wręcz potyczka i będzie można się cieszyć.

23 listopada 2006   Komentarze (2)
< 1 2 3 4 5 6 7 ... 10 11 >
Random | Blogi